Nishiki
~ 1970 ~
„To co
przykre, wydaje się ciekawsze niż to, co na wierzchu.” Dorota
Terakowska
Zdenerwowany chodziłem
wokół głównego wejścia do podstawówki myśląc, że zemdleję. Zdrowy rozsądek nakazywał
mi czekać, natomiast ciało chciało przeć do przodu i zniknąć stąd jak
najszybciej. Znajdowałem się przed zwyczajną, państwową instytucją, więc moje zachowanie
mogłoby wydawać się dla niektórych dziwne. Przypominałem trochę szkolną ofiarę,
która trzęsła się, niczym osika i czekała na to, co nieuniknione.
W rzeczywistości musiałem
rozwiązać pewne porachunki. Przez całą noc nie potrafiłem zasnąć, ponieważ
analizowałem przeróżne możliwości, jakie mogłyby nastąpić po „wypadku”
związanym z Shinoharą. Z jednej strony bałem się, że Kimi mogła nas wydać, z
drugiej zaś jakaś część mnie kazała mi się uspokoić i wierzyć, że sąsiadka nie
zrobiłaby czegoś takiego. Tylko kim dla niej byłem, aby zataiła prawdę? W końcu
ktoś z przedstawicieli mojego gatunku spowodował śmierć jej ojca, miała wystarczający powód, aby nas nienawidzić.
Z takowego właśnie powodu
czekałem na nią, chcąc porozmawiać i wszystko wyjaśnić, nawet jeśli miałaby
naskarżyć o wszystkim matce. Szarpałyby mną wyrzuty sumienia, gdybym zniknął z
wujostwem, pozostawiając jej jasno do zrozumienia, że naprawdę byłem potworem –
tym, który zjadł wiele innych ludzi i tylko uciekał, znajdując nowe miejsca do
żerowania. Nawet jeśli musiałbym pożegnać się z Suchīruu~iru, chciałem
chociaż usłyszeć, jakby mnie zapamiętała.
Mijal czas, a Kimi wciąż
nie pojawiała się. Widziałem ją na szkolnym korytarzu, ale dziewczyna wolała
spuszczać wzrok i przechodzić obok bez słowa. Eriko namawiała mnie, abym został
w domu, natomiast według mnie, moja nieobecność stałaby się dość podejrzana i
by może zmusiłaby sąsiadkę do wyjawienia prawdy nauczycielom. Uczęszczając na
lekcje pokazałem przynajmniej, że potrafię sprostać swojej naturze i czynom. W
końcu byłem jednym z lepiej uczących się uczniów, niepodobne by było, abym
został w domu i nie zjawił się na lekcjach.
Na myśl o wyjawieniu
prawdy ściskało mnie w żołądku. Nie miałem pewności, czy Kimi potrafiłaby
zachować wczorajsze wydarzenia dla siebie. W każdej chwili miała możliwość
stanąć na środku korytarza, wskazać na mnie palcem i krzyknąć, że jestem ghoulem,
który pożarł Yamaguchi’ego. Mimo wszystko nie zrobiła tego, zostawiła mnie w
spokoju i pomaszerowała w stronę sali lekcyjnej. Czy to mogło oznaczać, że nie
miała w planach zdemaskować mojej rasy?
Prawdopodobnie tak.
Ghoule zawsze w jakimś stopniu ją interesowały. Pamiętam, że jak spacerowaliśmy
razem do szkoły, to nie raz o nich rozmawialiśmy. Może i byłem cichy, ale w
głębi duszy doznawałem szoku, dlaczego zwyczajny śmiertelnik fascynował się
bestiami, których powinien się obawiać. Przez pewien czas myślałem, że mogła
być jedną z nas, ale jej zapach w żadnym stopniu nie pasował do ghouli.
Siostra z kuzynem i
wujkami nie czepiali się, że utrzymywała ze mną kontakt ludzka dziewczyna. Choć
inni nie przepadali za mną, tylko w taki sposób mogłem pokazać mieszkańcom wsi,
że należałem do przedstawicieli ich gatunku. Jakaś część mnie lubiła przebywać
w jej towarzystwie. Choć dziewczyna nie ukrywała, że byłem dziwolągiem, starała
się traktować mnie tak samo jak resztę dzieci. Zdawałem sobie sprawę, że
musiałem ją zranić, kiedy zaniechałem wspólnych spotkań, jednakże nie robiłem
tego tylko dla swojego dobra. A teraz chciałem to wszystko wytłumaczyć.
W końcu doczekałem się
jej wyjścia z budynku. Nie zdziwiło mnie, że chciała odczekać i przepuścić
resztę hołoty, byle samotnie opuścić szkołę. Nie odzywała się dzisiaj do
nikogo, zapewne nie wiedziała, komu mogła zaufać. Widząc mnie, zatrzymała się
gwałtownie i zdążyłem zauważyć jak powoli przełknęła ślinę. Przez chwilę czułem
się sparaliżowany, jednakże opamiętałem się i podszedłem parę kroków w jej
stronę. Natomiast Kimi wolała się cofnąć i mnie ominąć.
Ponownie skierowała wzrok
w dół i jakby nigdy nic, ruszyła przed siebie, zostawiając mnie samego. Jedną
dłonią ściskała szelkę od plecaka, przyśpieszając. Nie zamierzała biec, ale
przez chwilę byłem pewny, że zacznie uciekać. Powinna była coś powiedzieć,
zwyzywać, a mimo to milczała i dawała mi jasno do zrozumienia, że nie chce mieć
ze mną nic wspólnego.
Zdążyłem wyczuć od niej
strach. Kiedy zabijałem człowieka, starałem się ową czynność wykonywać
znienacka. Nie lubiłem męczyć ofiary, zapach przerażenia nie dodawał mi
adrenaliny. Tak teraz doświadczyłem jeszcze większego poczucia winy, niż
kiedykolwiek. Rozumiałem, że się bała. Widziała jak zjadałem własnego
rówieśnika, toteż dziwne by było, jakby przechodziła obok mnie obojętnie.
–– Nie mam nic na swoje
usprawiedliwienie –– zacząłem, odwracając się. Mój głos spowodował, że
zatrzymała się wpół kroku. –– Chciałbym ci wszystko wytłumaczyć.
Wciąż stała do mnie
tyłem. Zamiast odezwać się, wolała kontynuować wcześniejszą czynność. Nie mając
wyboru, podbiegłem i złapałem ją za nadgarstek. Dopiero wtedy odważyła się
unieść na mnie wzrok.
–– Nie dotykaj mnie! ––
krzyknęła i wyrwała się z mojego uścisku. Nie próbowałem jej ponownie
przetrzymać. Wystarczająco dużo głupot zdążyłem popełnić.
–– Przepra…
Nie pozwoliła mi
skończyć.
–– Przepraszasz? Ty? –– I
w jednym momencie wybuchła szaleńczym śmiechem. Skonsternowany, nie wiedziałem
jak dalej pociągnąć naszą konwersację.
–– Moglibyśmy pogadać?
Długo czekałem, zanim
odpowiedziała.
–– Przecież nie masz mi
już nic do powiedzenia. Wystarczająco wiele widziałam.
–– Naprawdę mi głupio…
Wiesz teraz kim jestem i… –– przerwałem przez słowa, które ugrzęzły mi w gardle
–– … uważam, że powinienem powiedzieć ci o wszystkim.
–– Wiedziałam!
Zamrugałem energicznie
oczami. Nie miałem pojęcia co miała na myśli.
–– Kimi, pogadamy gdzieś
na uboczu?
I znów do moich uszu
wpadł jej histeryczny śmiech.
–– Żebyś mógł mnie zjeść, jak
mojego tatę?
Przybliżyłem się do niej
i zatkałem jej usta swoją dłonią. Mówiła za głośno, ktoś inny mógł nas w każdej
chwili usłyszeć. Jakim byłem idiota, uważając, że zechce ze mną wszystko
omówić! Tutaj nie było co wyjaśniać, przyszedłem na świat jako ten bardziej
znienawidzony gatunek i nie powinienem był liczyć na wyrozumiałość ze strony
człowieka.
Jaką mogłem mieć pewność,
że uwierzy, iż to nie ja zabiłem jej ojca? Każdy mógł okazać się sprawcą jego
śmierci, nawet moi wujkowie, choć oni żywili się ludźmi z innych miejscowości.
Taką mieliśmy zasadę, nie zżerać mieszkańców własnego miejsca zamieszkania. Choć nie
pochodziłem z Suchīruu~iru ,
tak złamałem z Eriko tę regułę. Straciłem więc szansę na odpowiednie
usprawiedliwienie.
— Możemy stać przy
drodze, ale nieco dalej od szkoły –– zaproponowałem, ściskając usta w jedną
linię. Ku mojemu zdziwieniu dziewczyna pokiwała powoli głową. Czasami nie
wiedziałem, co siedziało jej w głowie.
Odeszliśmy jakiś
kilometr, zbliżając się do przystanku autobusowego, przy którym usiedliśmy. Ku
mojemu szczęściu byliśmy sami, Kimi zapewne zrozumiała, że powinna była
przystać na moją propozycję. Gdyby ktoś nieodpowiedni dowiedział się, że ukrywała
o mnie prawdę nawet o jeden dzień, również poniosłaby konsekwencje.
— Mam nadzieje, że się
pośpieszysz –– rzuciła opryskliwie. Mimowolnie westchnąłem przeciągle. Musiałem
przyznać, posiadała dość nietypowy charakter.
— Nie wiem, kto zjadł ci
ojca. Zapewne jakiś ghoul z innej wioski, dlatego pozwól przeprosić mi za mój
gatunek. –– Wiedziałem, że brzmiałem nieco idiotycznie, aczkolwiek nie
potrafiłem inaczej tego ująć. –– Nie zrobiłbym tego, nie potrafiłbym pozbyć się
sąsiadów wujostwa.
–– Zdajesz sobie sprawę,
że trudno mi będzie uwierzyć w to wszystko?
–– Niestety tak…
— Nasza rozmowa jest bez
sensu. Nie powinnam w ogóle chcieć wyjaśniać z tobą czegokolwiek. Widziałam
wystarczająco za dużo.
— Myślisz, że byłbym
skłonny skrzywdzić kogoś z twoich bliskich?! — uniosłem się, chcąc próbować
dotrzeć do niej w każdy możliwy sposób. — Jako jedyna nie skreślałaś mnie,
możesz się więc domyśleć, czemu nie chciałem mieć z tobą nic więcej wspólnego.
Kimi spojrzała mi prosto
w oczy. Jej wzrok zmroził mnie, ale jednocześnie ukoił. Miałem nadzieję, że
powoli zaczynało do niej wszystko docierać.
— Dla mojego dobra?
–– Na początku strasznie
mnie irytowałaś, ale fajnie było mieć kogoś, kogo mogłem posłuchać, nawet jeśli
niekoniecznie odzywałem się dużo. Nie potrafiłem powiedzieć ci prawdy, bałem
się, z resztą sama to rozumiesz. A potem ten pogrzeb i wszystko inne tak się ze
sobą złożyło, że wiedziałem, iż powinienem trzymać się z dala od uczniów. —
Głos załamywał mi się z każdym kolejnym słowem. — Rozumiem, że cię skrzywdziłem.
Polubiłaś mnie, a ja cię po prostu zlałem. Teraz wiesz, że nie miałem wyboru.
— A Shinohara?
— Tego skurwiela nie
lubiłem tak samo jak ty. — Choć nie przeklinałem, nie powstrzymałem się od
użycia brzydkiego słowa. — Może i narobiłem tragedii dla jego rodziny, ale za
to pomogłem tobie. Chociaż tyle mogłem uczynić…
Dziewczyna próbowała
przetrawić moją wypowiedź. Wciąż nie wyglądała na przekonaną, jednakże jej
wyraz twarzy nieco złagodniał. Zobaczyłem jak jej oczy zaszkliły, ale
momentalnie powstrzymała się od płaczu. Kumałem, że to było dla niej za wiele.
Jednakże wciąż nie miałem pewności, czy mi uwierzyła.
Tym razem to mi łzy
spłynęły po policzkach. Nienawidziłem życia, jednak od dłuższego czasu nie
miałem do niego pretensji. Obwiniałem tylko i wyłącznie siebie. Doprowadziłem
do trudnej sytuacji, to teraz nie pozostało mi nic innego jak się z niej uwolnić. Mimo tego, nie potrafiłem
powstrzymać emocji. Kotłowały się we mnie od dłuższego czasu i w końcu
zechciały wyjść na światło dzienne. Tylko szkoda, że w towarzystwie dziewczyny,
która zapewne nie spodziewała się zobaczyć szlochania u płci przeciwnej.
— Nie tylko nasz gatunek
ma wiele za plecami — kontynuowałem, nie potrafiąc przestać. — Myślisz, że kto
pozbył się moich rodziców? Nikt inny jak ludzie! Dlatego nie jesteśmy niczego
sobie dłużni. Nigdy nie zaznamy spokoju,
zawsze będziemy się nawzajem eliminować, ale chociaż jedyni możemy żyć w
zgodzie!
Kimi wyglądała na poruszoną.
Zadziwiające było, że nie zdołała wtrącić się do żadnej z moich wypowiedzi.
Lubiła się sprzeczać, ale tym razem pozostawała wierną słuchaczką, która
czekała na swoją kolej.
–– Zapewne domyśliłaś
się, że w domu Gakuhsów żyją same ghoule. Mam pewną propozycję: jeśli nas nie
wydasz obiecuję, że nie pozwolę zbliżyć
się innym bestiom do ciebie i twojej rodziny. Zgodzisz się ze mną na ten układ?
W tym momencie ponownie
przeszył mnie strach. Miałem nadzieję, że nie odebrała sugestii, jako szantażu.
Dalej byliśmy tylko dziećmi, każda nasza reakcja mogła uchodzić za pochopną,
ale wiedziałem na co się piszę. Moja zaoferowana skłonność stała się korzystna
dla obu stron i przede wszystkim możliwa do zrealizowania. Pragnąłem, żeby się
zgodziła, tylko dzięki temu moglibyśmy ponownie egzystować w spokoju.
Ku mojemu zdziwieniu Kimi
wciąż pozostawała cicho. Zamiast słów, wolała przymierzyć się do gestu.
Niespodziewanie wtuliła się w moje ciało, przez co napiąłem mięśnie, kompletnie
się tego nie spodziewając. Mimowolnie odwzajemniłem uścisk. Trawiliśmy tak
złączeni przez dobrą chwilę.
Widziałem ciekawski wzrok
osób, które przejeżdżały po drodze samochodem. Pierwszy raz odczułem przyjemne
ciepło, bijące z czyjegoś, a tym bardziej ludzkiego ciała. Ciężko mi było
przyznać, ale podobało mi się. Ostatni raz doznałem czegoś podobnego, kiedy
moja mama jeszcze żyła. Późniejsze uściski ciotki, bądź Eriko nie sprawiały mi
takowej przyjemności. Mogliśmy tak trwać długo, nie potrzebowałem już nawet jej
odpowiedzi. Czasami czyn potrafi wyrazić więcej, niż słowa. I w tym wypadku
właśnie tak było.
— Masz rację— odezwała
się, nie przestając mnie tulić. — Patrząc na takiego Yamaguchi’ego można
stwierdzić, że nasz gatunek potrafi być
nawet gorszy od twojego. Jesteśmy sobie winni podobne zbrodnie.
Mówiła z sensem. To nie nasza wina, że byliśmy potworami, tak samo ich, że znajdowali się na niższej
pozycji łańcucha pokarmowego.
— Zgadzam się na
propozycję. Chociażby ze względu na panią Gaku i moich bliskich.
Rozluźniła uścisk i
ponownie przypatrywała się w moją twarz. Wyglądała, jakby w przeciągu paru
minut zmieniła się nie do poznania. Złość i strach zniknęły, jak za machnięciem
czarodziejskiej różdżki. Zmusiłem się do otarcia policzków, czując wstyd za
swoje zachowanie. Kimi uniosła do góry wargi, odsłaniając rząd białych zębów.
Mógłbym przysiąść, że
nigdy nie widziałem tak szczerego i przyjemnego uśmiechu.
Ikemoto
~ 2017 ~
„Wstyd jest przyczyną sekretów, sekrety
kłamstw, a kłamstwa rujnują wszystko”
Kelly Link
Nigdy bym nie
przypuszczał, że pisanie na czacie z panną Burrow stanie się dla mnie
przyjemnością. Choć zamierzałem zrobić tylko nietypową niespodziankę dla
niedorozwiniętego młodzieńca, tak naprawdę polubiłem rozmawiać z nią o różnych
tematach. Dziewczyna okazała się zwyczajną, sympatyczną osóbką, która przegrała
życie przychodząc na świat w czarnoskórej rodzinie. Gdyby los oszczędził jej
nieakceptacji ze strony młodzieży, mogłaby bez problemu funkcjonować jak inni
rówieśnicy
Przez cały ten czas
zastanawiałem się, czemu nie przepisała się do innej szkoły, w której
znalazłaby ludzi o identycznym odcieniu. Nie miałem okazji jej o to zapytać,
gdyż nie lubiła poruszać tego tematu. Trochę zdziwiłem się faktem, iż nie
zamierzała obrazić tych, którzy gnębili ją na korytarzu, czy udawali, że jest
niewidzialna (co brzmi abstrakcyjnie, gdyż ciemne kolory z reguły bardziej
przykuwają czyjąś uwagę).
Zdążyłem dowiedzieć się o
Harper parę ciekawych rzeczy. Nie pochodziła z Tennessee, przyszła na świat w Cheyenne,
największym mieście w stanie Wyoming. Jej rodzice przeprowadzili się, ponieważ
ciotka przepisała jej ojcu dom na Music Row. Dziewczyna tęskniła za Górami
Skalistymi, które w porównaniu do łagodnego krajobrazu Nizin Wewnętrznych
prezentowały się pierwszorzędnie. Od czasu do czasu próbowała zaspokajać się
wycieczkami w Appalachy, jednakże mówiła, że nigdy nie potrafiła się tak
cieszyć, jak w trakcie odwiedzania rodziny w Wyoming.
Możliwe, że gdyby tam
została, uczęszczałaby do instytucji państwowej, w której nie stanowiłaby
wyjątku. Z drugiej strony, nie miałaby pewności, czy nie borykałaby się z
innymi problemami. Po kilku konwersacjach mogłem stwierdzić, że dziewczyna nie
zaliczała się do osób dotkniętych depresją, ze względu na swoją sytuację. Wręcz
przeciwnie, potrafiła poruszać różne tematy, nie użalała się nad sobą, podawała
coś wprost, nie mijając się z prawdą.
W pewnym momencie
poczułem ukłucie wstydu, za to co czyniłem jej i Noah, ale moje wyrzuty
prysnęły niczym mydlana bańka. Gdybym zaprzestał swojemu planowi, nie
zasługiwałbym na nazwisko Inoue. Przez parę wieczorów rozmyślałem w jaki sposób
zacząć przedstawiać jej inny wizerunek blondyna, odbiegający od tego, jak
szkicował go ogólniak. Nie było to wcale takie proste. Zwłaszcza, że musiałem
wytłumaczyć jej parę spraw.
Billy Watson,
Mój kuzyn uczy się w twojej
szkole. Może go kojarzysz? Ma na imię Noah, posiada jasne włosy, okulary.
Chodzi do klasy z tymi dwoma tępakami: Duncanem i Tedem. Zna ich prawie każdy w
The Gulch.
Kiedy wyświetliła ową
wiadomość, nie odpowiedziała od razu. Spodziewałem się, że tak będzie,
aczkolwiek nie miałem innego pomysłu, żeby powoli dochodzić do sedna swojej
koncepcji. Możliwe, że przestraszyła się, iż wiedziałem o jej sytuacji wśród
młodzieży. Zdecydowałem się dać jej czas i sprawdzić, czy odpisze dopiero na
następny dzień. Nie przemyślałem faktu, iż mogła zacząć w szkole unikać
młodzieńca. Panna Burrow nie należała do głupich osób, więc zapewne domyśliła
się, że wiem o jej istnieniu dzięki Noah. W rzeczywistości tak też było, więc
nie musiałem się z tym ukrywać.
Zdecydowała odpisać mi
następnego popołudnia. Myślałem, że mnie zablokuje, lub nie odezwie się nigdy
więcej. Musiałem przyznać, że nieco mnie zaskoczyła. Jak już kiedyś
wspominałem, gdybym należał do ich grupy wiekowej, z pewnością odebrałbym ją
synowi Koki’ego. W porównaniu do niego udało mi się do niej napisać. Potrafiłem
rozmawiać z ludźmi, których nie potrafiło traktować społeczeństwo, bądź jakieś
mniejsze grono ludzi. Dlatego też idealnie nadawałbym się na jej bliższego
znajomego.
Harper Burrow,
Tak, widuję go na korytarzu.
Czemu opowiadał tobie o mnie?
Zatarłem paluszki. Pora
było zbliżać się do zwycięstwa.
Billy Watson,
Czekałem raz na niego pod budą
i po prostu zwróciłem na ciebie uwagę. Opowiadał mi parę rzeczy o tobie. Zanim
jednak zdecydujesz się przestać ze mną pisać, wiedz, że były to same pozytywne
informacje.
Pierwszy raz pokochałem
mentalność osób mieszkających w Ameryce. Tylko tutaj ludzie lubią utrzymywać
kontakt z randomowymi osobami, które wypisują do nich na portalach społecznych.
Nawet jeśli dowiadują się w tracie, że o ich istnieniu wiedzą dzięki innym przedstawicielom
ich środowiska.
Nie potrafiłem się powstrzymać
od sklecenia ostatniego zdania. Skoro dotarłem tak daleko, ciężko byłoby
ponieść porażkę. Zwłaszcza, kiedy wciągnąłem w to niczego nieświadomego Noah.
Ściskałem dłonie w pieści, żeby ujrzeć na monitorze jej reakcję. Wiedziałem co chciałem jej dalej przedstawić,
a raczej kogo. Przez chwilę pożałowałem, że od razu nie napisałem w wiadomości
tego na czym mi zależało, wszakże w taki sposób bym ją do tego zmusił, nie
pozostawiając żadnego wyboru.
Ku mojemu zdziwieniu
zgodziła się dalej podtrzymywać konwersacje. Zainteresowało ją, o jakich
informacjach miałem na myśli. Przedstawiłem jej, w jak pozytywny sposób myśli o
niej blondynek. W taki oto sposób budowałem jej nowy pogląd o chłopaku, który
wychodził na zwyczajnego przedstawiciela swojej płci, nie zwracającego uwagi na
opinię innych uczniów. Zdawałem sobie sprawę, że nieco pogwałciłem prawdę,
aczkolwiek niektóre kłamstwa miały to do siebie, że pomimo konieczności nie
rujnowały relacji między ludźmi.
Mimo wszystko
zaimponowało to Harper. Przyznała mi, iż miała go za takiego jak wszystkich.
Jej stwierdzenie wcale mnie nie zdziwiło, w końcu od zawsze uważałem młodzieńca
za idiotę. Moje mniemanie na jego temat nigdy nie ulegnie zmianie, dlatego ciężko
mi było opisywać jego pozytywne strony , zwłaszcza, iż niektóre były zmyślone.
Kiedy minęły dwa
tygodnie, zdecydowałem się dojść do punktu kulminacyjnego. Zaprosiłem Harper do
siebie, chcąc porozmawiać z nią w cztery
oczy. Moja generacja nie była przyzwyczajona do utrzymywania kontaktu przez
Internet. Choć nie mogłem przyznać się do swojego wieku, nie starałem się
używać ich młodzieżowego slangu. A pannie Burrow to najwyraźniej nie
przeszkadzało, w przeciwnym wypadku nie zgodziłaby się do mnie wpaść. Pozostała
mi więc tylko jedna sprawa do wykonania, aby dopiąć swego.
***
Chodziłem po korytarzu, w
te i z powrotem, oczekując przyjścia dziewczyny. Noah nie był niczego świadomy,
dwie godziny temu wrócił do domu i jak zwykle zasiadł przed laptopem. Nie
zwracał uwagi na moje zachowanie. Dopiero kiedy wracał z toalety, przystanął i
przypatrywał mi się bacznie z uniesiona brwią.
— Cieczkę masz? — zapytał
wprost, nie wiedząc, że w taki oto sposób wpadł w pułapkę.
Po co się w takie coś
bawiłem? Poniekąd powodów było wiele. Chciałem zobaczyć Harper na własne oczy, narobić
Noah wstydu i w końcu znaleźć mu dziewczynę, żeby mniej czasu spędzał w
mieszkaniu. Dzięki temu mielibyśmy ze sobą mniej do czynienia niż dotychczas, a
to oznaczałoby również mniej kłótni i większego spokoju. Jak zwykle wszystko
musiałem zrzucić na swoje barki, ale
słynąłem z tego, że byłem skłonny zrobić wiele, byleby polepszyć swój los.
Prychnąłem pod nosem,
chcąc bardziej zwrócić swoją uwagę. Nie mogłem w żadnym wypadku pozwolić mu
wrócić do pokoju. Chciałem, żeby w trakcie otwierania drzwi przed Harper ,stał
obok mnie. W przeciwnym wypadku zadanie wymagałoby trudniejszego zaangażowania
i z pewnością poniosłoby nieco inny skutek. Spoglądnąłem na godzinę w
telefonie, pospieszając w myślach dziewczynę. Zapewne zdziwiła się, że nie
mieszkaliśmy od siebie tak daleko.
— Czekam na kogoś —
odpowiedziałem mu, z szyderczym uśmieszkiem.
Usłyszałem jak wybuchnął
śmiechem.
— Ty?!
— Tak. Coś w tym
dziwnego?
— Żartujesz sobie ze
mnie.
Oj uwierz, wołałbyś żebym
się wygłupiał, pomyślałem.
— Jestem poważny, jak
zawsze.
— To mnie chyba nie
powinno dziwić — rzucił, przewracając oczami.
— Nie chciałbyś bliżej
poznać tego kogoś?
— Nie interesują mnie
twoi … — Przerwał na moment, próbując przetrawić moje słowa. — Co masz na myśli
bliżej?
Powinienem zostać mistrzem,
— Wnet się dowiesz.
— Ikemoto!
— Wystarczy, że
poczekasz.
— Coś ty znowu wymyślił?!
Nie zdążyłem
odpowiedzieć, gdyż po mieszkaniu rozległ się dźwięk dzwonka. Niczym strzała,
pospieszyłem do wejścia, byleby zdążyć przed dezercją blondyna. Nacisnąłem klamkę
i otwierając drzwi, ujrzałem jedną z piękniejszych istot, których zdjęcia nie
odzwierciedlają ich uroku.
Harper wyglądała
nieziemsko. Ubrała na siebie żółtą sukienkę, która kontrastowała z jej ciemną skóra i kolorem włosów. Burza
loków kusząco okalała jej młodą twarz. Nie pomalowała się mocno, dlatego
zyskała wiele plusów w moich oczach (i w głębi duszy wiedziałem, że u
młodzieńca również).
— Miło mi cię poznać
Harper. Noah wiele mi o tobie mówił — zacząłem, żeby nie przedłużać tej
niezręcznej sytuacji.
Panna Burrow stała niczym
kołek, rozchylając lekko usta. Patrzyła raz na mnie, a raz na blondyna, którego
wyraz twarzy również był bezcenny. Zdawałem sobie sprawę, że oboje musieli być
w tym momencie zażenowani. Harper spodziewała się ujrzeć przed sobą Billy’ego Watsona,
zaś biedny Noah nie miał kompletnie o niczym pojęcia. Tę kwestię do załatwienia
wolałem pozostawić w ich rękach.
Dziewczyna w jednym
momencie odwróciła się i zaczęła zbiegać po schodach. Przeczuwałem, że zacznie
uciekać. Nie należała do tych osób, które stałyby w progu, przeklinały i
dopytywały co tu się odpierdala. Kątem
oka zauważyłem, jak Noah zdecydował się za nią ruszyć.
— Radzę się pospieszyć —
zaproponowałem.
— A zamknij się w końcu!
— ryknął, omijając mnie. — Jak wrócę do domu, będziesz martwy. Obiecuję ci to!
I pognał, nie marnując
nawet czasu na zamknięcie drzwi. Zostałem sam, świętując w duchu własne
zwycięstwo. Podszedłem do laptopa, chcąc usunąć konto Billy’ego.
— Dzięki za pomoc stary —
odezwałem się do urządzenia, parskając przy tym śmiechem. Wiedziałem, że za
takie coś będę się smażyć w piekle, ale moje miejsce zostało przygotowane tam
od urodzenia. Wiec czemu miałbym z tego nie korzystać?
Kimi
~ 1970 – 1975 ~
„Najpiękniejsze
chwile przeżywamy wtedy, kiedy dowiadujemy się, że ktoś nas kocha.” Morgan
Charles Langbridge
Układ, który zawarłam z
Nishio przyniósł nam praktycznie same korzyści. Po pierwsze zdołaliśmy odnowić nasz
kontakt, który nie kończył się tylko na wspólnych spacerach do podstawówki i z
powrotem. Po drugie, i najważniejsze mogłam liczyć na ochronę własnej rodziny.
Nishio tego samego dnia uświadomił wujostwo o nieudanym incydencie pozbycia się
Shinohary. Choć dostał za to burę, pan i pani Gakuhsu przystali na te warunki.
W końcu im również zależało na podtrzymaniu tajemnicy.
Nie poinformowałam własnej
rodzicielki o fakcie, iż udało mi się zdobyć nowego przyjaciela. Wiedziałam,
jakie poniosłoby to za sobą konsekwencje, zwłaszcza, iż w grę wchodziła osoba
należąca do przeciwnej płci. Matka kilka razy zdołała zauważyć, jak maszerowaliśmy
koło siebie, aczkolwiek uznawała to tylko za koleżeńskie przechadzki. Nie była
głupia, w końcu zbliżałam się do wieku, w którym głowy dziewczyn zapełniają faceci.
A ryzykowne było posiadać chłopaka w tych czasach – tak z resztą twierdzili
dorośli.
W szkole nie musieliśmy ograniczać
naszych stosunków. Każdą przerwę spędzaliśmy razem, najczęściej we dwójkę, ale
niekiedy w towarzystwie koleżanek z mojej klasy. Część z nich zmieniła nieco
zdanie na temat Nishio, jednakże wciąż podchodziły do innych uczniów z dystansem.
Po śmierci Yamaguchi’ego młodzież powoli zaczęła otwierać się na rówieśników.
Skoro każdemu z nas groziła śmierć, jaka różnica, czy dysponowalibyśmy
znajomymi, czy nie. Tylko dorosłym nie pasowały nasze „dziecięce” bunty. Nie
potrafili postawić się w naszej sytuacji, mimo że sami będąc dziećmi mieli
prawo do posiadania bliskich.
Chcieliśmy zacząć żyć tak
jak dawniej. Szkoła powoli stawała się azylem, w którym mogliśmy uwolnić się od
chorobliwej presji rodziców, polityki i niebezpieczeństwa. Nishiki powiedział
mi kiedyś, że oprócz niego, żaden z uczniów nie należał do jego gatunku.
Potrafił ich wyczuć, a wszyscy pachnieli jak człowiek. Dzięki temu, nic złego
nie zagrażało uczniom, natomiast Nishiki wciąż pozostawał odmieńcem.
— Czasem żałuję, że nie
mamy innego ghoula w szkole — odezwał się pewnego razu, gdy patrzyliśmy na
krople deszczu, obijające się o szybę na korytarzu.
Pokiwałam tylko głową,
nie wiedząc co odpowiedzieć.
— Moglibyśmy się nawzajem
ukrywać — kontynuował.
— Ciesz się, że chociaż
masz mnie — odparłam, łapiąc go za dłoń.
Trudno powiedzieć, czy
dodałam mu wtedy otuchy. Na pewno swoim gestem przykułam uwagę starszaków,
którzy zaczęli coś sobie szeptać do uszu.
— Bałbym zaprzeczyć —
dociął żartobliwie. Odkąd się ze sobą zgadaliśmy, częściej się uśmiechał i nie
zachowywał podobnie do gbura.
Miałam wrażenie, że wraz
z Nishio bardzo się ze sobą zżyliśmy. Wielokrotnie dopytywałam się o ghoule,
gdyż te istoty pozostawały dla mnie czymś nowym, niedawno odkrytym. Im więcej się
dowiadywałam na ich temat, tym bardziej mnie fascynowały. Kiedy zapytałam
Nishiki’ego, czy nasza budowa wewnętrzna ma coś wspólnego, wzruszył tylko
ramionami. Jak dotąd nikt nie ośmielił się rozkroić martwego potwora i zajrzeć do
jego anatomii. Nic dziwnego, skoro mieszkańcy Japonii traktowali je jak demony.
Mniej więcej w tym
okresie coraz częściej rozmyślałam nad praca w laboratorium, w którym mogłabym
poznać wiele tajników ghouli. Choć mojego rozumowania nie mogłam porównać do
dorosłego umysłu, próbowałam utorować sobie nową ścieżkę, po której zamierzałam
kroczyć w najbliższej przyszłości. Pilniej słuchałam na lekcjach biologii i
chemii, wypożyczałam dodatkowe podręczniki i wolny czas starałam się spędzać nad
studiowaniem nowo zdobytych informacji. Część z tego co zdołał mi opowiedzieć
sąsiad zapisywałam w notesiku, którego ukrywałam przez innymi.
Najczęściej umawiałam się
z Nishio na spotkania w szkole. Pamiętam, jak kiedyś uwielbiałam odwiedzać panią
Gaku, aczkolwiek przebywanie u sąsiadów w dalszym ciągu nie wchodziło w grę. Nie
chciałam się narażać rodzicielce, poza tym zauważyłam, iż wujkowie Nishiki’ego również
woleli pozostawiać w spokoju. Wszystkie dzieci w różnych częściach świata miały
możliwość pukana do własnych drzwi i bez zapowiedzi wkraczać na inne terytoria.
Tylko u nas sytuacja musiała wyglądać inaczej, a to tylko i wyłącznie dlatego,
że przez tysiąclecia dwie rasy nie potrafiły dojść do porozumienia.
Problem zaczynał się,
kiedy zbliżały się wakacje. Musiałam wtedy znaleźć inny sposób, by móc widywać
sąsiada. Mama codziennie wysyłała mnie do wiejskiego sklepiku, w którym zakupy również
robił Nishiki. Niekiedy sam, czasem z Eriko, bądź kuzynem Tadashim. Z reguły
wtedy dogadywaliśmy się co do naszych spotkań. Raz po raz widywaliśmy się z
innymi dziećmi na boisku szkolnym, bądź w szczerych polach.
Na początku robiliśmy to
co większość dzieci. Graliśmy w piłkę, bawiliśmy różnymi zabawkami, czy jeździliśmy
na rowerach. Z czasem zaczęliśmy sięgać
po pewne nowości. Pierwszego papierosa pamiętam do dziś. Dałam radę się zaciągnąć,
mimo że większość (w tym Nishiki) zaczęła się dławić dymem. To był jedyny i
ostatni raz, kiedy trzymałam w buzi fajkę. Nishio od czasu do czasu podpalał sobie
z innymi chłopakami, natomiast nigdy nie kupił paczki, której pozbyłby się sam,
bez pomocy rówieśników.
Gorzej wyglądała sytuacja
z alkoholem. Lubiliśmy sobie popić, choć nie robiliśmy tego za każdym razem,
miło było widzieć przed sobą butelkę piwa, bądź sake. Nishiki miał wtedy
szesnaście lat i namawiał starszego Tadashiego
do załatwiania im małego co nieco. Po zdobyciu oczekiwanych trunków odczuwaliśmy
trudną do opisania satysfakcję. Zimą bywało ciężko ze względu na złe warunki
pogodowe, które uniemożliwiały przebywania na zewnątrz. Życie towarzyskie wśród
młodzieży Suchīruu~iru zamierało, zbierając siły na przybycie cieplejszych dni.
W taki chwilach odczuwaliśmy,
że stanowimy jedność. Może nie potrafiliśmy siebie określić przyjaciółmi, za to
mogliśmy sobie zaufać. Preferowałam przebywać w żeńskim gronie, jedynie Nishio
stanowił wyjątek. Odczuwałam przy chłopcach pewną niezręczność. Nie lubiłam z
innymi zostawiać sam na sam, z wiekiem coraz ciężej mi było do nich zagadać. Dziwnie
mi było również rozmawiać z nimi w towarzystwie Nishiki’ego. Choć nie byliśmy
parą, posiadałam ekscentryczne wrażenie, jakbym zachowywała się wobec niego nie
fair.
Byliśmy w takim wieku, w
którym dochodziło do pierwszych doznań między nami. Seki Omori w wieku
czternastu lat mogła śmiało nazywać siebie mistrzynią od całowania. W ciągu jednego
roku potrafiła zakochać się z dziesięć razy, i to w mieszkańcach sąsiednich miejscowości.
Na początku jej związki polegały tylko na całowaniu i trzymaniu za ręce. Z
czasem dochodziło między nimi do nieco pikantniejszych sytuacji.
— Zrobiłam to — przyznała
mi się. Nie ćwiczyłyśmy na lekcji wychowania fizycznego przez niedyspozycję i
siedziałyśmy na ławce, doglądając dziewczyny grające w koszykówkę.
— Co ty dajesz! — Ciężko
mi było w to uwierzyć, ale wypadało udawać miłą.
— Naprawdę polecam! Znajdź
sobie w końcu faceta, jako jedyna z naszej grupy nawet się nie lizałaś.
Poczułam lekkie ukłucie
zazdrości, zmieszane z zażenowaniem. Seki miała rację, przy koleżankach
uchodziłam za cnotkę, która nie przeżyła żadnego pierwszego razu związanego ze
sprawami damsko-męskimi. Każda z nich chwaliła się swoim pierwszym stosunkiem,
a ja jedyne o czym mogłam się pochwalić to dorastającym, najmłodszym bratem,
który jak na dzieciaka wykazywał się różnymi zdolnościami.
Nie miałam więc tyle
wolnego czasu, co one, żeby spędzać go na randkach. Skupiałam się na nauce i
nieustannie pomagałam mamie w prowadzeniu domu. Jako najstarsza z rodzeństwa, zastępowałam
braciom matkę, która coraz częściej brała nadgodziny, byleby zarobić więcej.
Omijało mnie wtedy wiele imprez i spotkań z Nishikim, który niechętnie się gdzieś
pojawiał bez mojego towarzystwa.
Chłopcy również mieli
swoje własne powody do pochwały. Zakładali się, kto ile zdoła pocałować,
zaliczyć, zabawić. Na początku było to groteskowe, natomiast z czasem stało się
nieco uciążliwe. Dostawałam szaleju, kiedy któryś z nich pod wpływem alkoholu dobierał
się do mnie i nie potrafił powstrzymać swoich łapsk. Może inne dziewczyny nie
miały z tym problemu, zaś mi takowe zachowanie kompletnie nie imponowało.
Nishio również nie
kroczył ich śladami, aczkolwiek można go było zaliczyć do bardziej
doświadczonych ode mnie. Pewnego razu, podczas świętowania urodzin Omori,
przyjechała jej daleka kuzynka – Ruri. Laska wyglądała, jak milion dolarów.
Blond włosy, wielkie piersi, sterczący tyłek, wydatne usta. Faceci zakładali
się, któremu uda się ją zdobyć. Nishio przesadził z trunkami i jako jedyny
zdołał wbić się w łaski tej ladacznicy. Dziewczyna zabrała go w odosobnione
miejsce i podobno wymęczyła po wszystkie czasy. Tak z resztą opowiadał nam na
następny dzień.
Nigdy nie byłam tak
wściekła, jak w tamtym momencie. Nie traktowałam Nishiki’ego, jak chłopaka, ale
niekiedy nakrywałam się na myślach, że mogłabym spróbować z nim coś więcej.
Nishio wyrósł na bardzo przystojnego chłopaka, nawet Seki niejednokrotnie
próbowała go zbajerować. Był wysoki, szczupły, posiadał pewny siebie wyraz
twarzy. Do tego nie zaliczał się do kobieciarzy i nigdy nie traktował mnie,
jako obiektu do wyrwania. Choć nie pogardziłabym flirtowania z jego strony,
musiałam pogodzić się z sytuacją, że byliśmy tylko przyjaciółmi.
Wszystko się zmieniło,
kiedy postanowiliśmy świętować początek wakacji. Znajomi zorganizowali ognisko,
na którym nie zabrakło tytoniu, zielska i procentów. Tym razem to ja
przekroczyłam nieco własną granicę tolerancji alkoholu. Byłam świadoma swoich
czynów, ale moje ciało napełniła nowa fala odwagi. Zauważyłam, że Nishiki nie zamierzał
podrywać kolejnych lasek, do tego przez prawie całą noc siedział przy mnie. Przed
imprezą zażyczył sobie, abym nie pozwoliła mu dopuścić się do takiego stanu, co
ostatnio. Po urodzinach Seki musiały minąć dwa tygodnie, zanim wybaczył sobie
wykorzystanie Ruri. I wszystkie żale kierował do mnie, bo jako jedyna
potrafiłam go zrozumieć.
Wracając nad ranem do domu,
osądziłam, że przyszła pora na zaryzykowanie. Zamierzałam przyznać się do
swoich uczuć. Mimo iż stężenie alkoholu w mojej krwi zmalało i czułam się
trochę niczym flak, zdecydowałam wykonać to szybko i nie ociągać się. Mijając budynek
szkoły, zatrzymałam się i złapałam go za rękę.
— Cos się stało? –– Wyglądał
na zmęczonego po nieprzespanej nocy.
Musiałam wziąć się w
garść!
— Nie… nic. Ja tylko…
Uniósł jedną brew do góry
i poprawił okulary na nosie.
— Jestem trochę zmęczony,
więc mogłabyś…
I wtedy pociągnęłam go w
swoją stronę. Skoro mu się spieszyło, poszłam mu na rękę.
Nasze usta połączyły się
ze sobą w pocałunku. Trawiliśmy tak przez dłuższa chwilę, nie zamierzając
przestać. Nie spodziewałam się, że Nishio odwzajemni gest, dlatego moje serce
szalało i o mały włos nie wyskoczyło z mojej piersi. Bałam się, że przesadzę i
w taki sposób zniszczę nasza relację. Ku mojemu zdziwieniu uczyniłam ważny krok
do przodu. W taki oto sposób pogłębiłam wspólne więzi i rozbudziłam od zawsze
drzemiące uczucia.
Od dawna wiedziałam, iż
byliśmy na siebie skazani od naszego pierwszego spotkania. Teraz tylko
utwierdziłam nas w tym przekonaniu. Zamiast kontynuować powrotu, woleliśmy pozostać
w swoich objęciach. Gdybym wiedziała, że całowanie sprawi mi tyle przyjemności,
już dawno miałabym to za sobą. Kończąc, nie mogłam oderwać od niego wzroku. Nishiki
dotknął dłonią mojego policzka i począł gładzić go czule. Marzyłam, aby ta
chwila nie dobiegła szybko do końca.
Kimi
~ 1982 ~
„Nadzieja
to najgorsze skurwysyństwo jakie wyszło z puszki Pandory.” Stephen King
Biegłam szybko, nie
zwracając uwagi na ludzi, na których wpadałam po drodze. Najważniejsze było dla
mnie dotarcie do laboratorium. Autobus, którym jechałam i tak spowolnił moją
obecność w placówce naukowej. Stał pół godziny w korku, przyczyniając się do powiększenia
mojego zdenerwowania. W pewny momencie myślałam, że zacznę wyrywać sobie włosy
z głowy. Musiałam błyskawicznie dowiedzieć się kogo złapali i wcisnęli do
izolatki.
Wpadając do środka
budynku, obchodziłam pracowników, dopytując, czy widzieli gdzieś doktora
Yoshide. Pan Yoshida zechciał przyjąć mnie do siebie w ramach obowiązkowych
praktyk, jakie musiałam odbyć, aby zaliczyć rok na uczelni. Był równie podobnie
zafascynowany ghoulami jak ja, dlatego za każdym razem kazał do mnie
wydzwaniać, kiedy przyjeżdżał do nich nowy osobnik.
Po drodze zastanawiałam
się nad pewna rzeczą. Jak powinnam zareagować, kiedy ujrzę go zamkniętego w
pomieszczeniu dla potworów? Nie potrafiłam odpowiedzieć sobie na te pytanie. Z
jednej strony zdawałam sobie sprawę, że mogę dać ponieść się emocjom, z drugiej
zaś mogłam wyjawić w taki sposób naszą znajomość, a to skończyłoby się wtedy
źle dla nas obojga. Musiałam wziąć się garść i
nie dać po sobie poznać, że kiedyś nas coś łączyło. Choć wydawało to się
trudne, zapewne nie jedna osoba na moim miejscu byłaby gotowa zaryzykować.
— Doktorze! — krzyknęłam,
kiedy pojawił się w moim zasięgu wzroku. Nie minęła minuta, a znalazłam się
koło niego.
— Czekaliśmy na ciebie —
odparł, jak zwykle spokojnie. Jego ciepły uśmiech zamierzał dodać mi otuchy,
natomiast pogarszał tylko sytuację. — Dostaliśmy naprawdę ciekawy okaz.
Zamrugałam energicznie
powiekami.
— W jakim znaczeniu ciekawy? — Wolałam się upewnić. Serce biło mi jak szalone.
— Zdobyliśmy samca! —
Mówił tak, jakby ghoule stanowiły dla niego wyłącznie obiekt do
eksperymentowania. — Z reguły zajmowaliśmy się żeńskimi przedstawicielkami,
więc w końcu przyszedł czas na coś innego. Kto wie, może uda nam się ustalić
coś niebywałego.
Zrobiło mi się słabo. Pożałowałam,
że odebrałam wtedy telefon.
— Mogę go zobaczyć? — Nie
potrafiłam uwierzyć, w to co zaproponowałam.
Doktor pokiwał energicznie
głową.
— Po cos kazałem do
ciebie zadzwonić. To zaszczyt dla praktykanta, móc ujrzeć coś tak
okazałego!
Zawsze wkurzało mnie, jak
mówił o nich, niczym o przedmiotach. Moim marzeniem, było pomóc tym
stworzeniom, znaleźć jakieś wyjście dla obu ras i udogodnić nasze życie. Nie
bez powodu na praktyki wybrałam te laboratorium. Choć musiałam się nieźle
postarać, żeby móc dostać takową możliwość, uważałam, że było warto.
Nie spodziewałam się, że
przyjdzie taki moment, w którym ponownie stanę z nim twarzą w twarz. Tęskniłam
za nim bardzo, ale domagałam się, aby wciąż
przebywał z dala od Japonii i żył bezpieczniej niż tutaj. Jakaś część
mnie pragnęła go zobaczyć, ale druga wiedziała, iż nie przyniosłoby to dobrych
konsekwencji. Stałby się królikiem doświadczalnym, a ja bym musiała brać udział
w tych eksperymentach.
Pan Yoshida prowadził
mnie do izolatek. Kiedy znaleźliśmy się przed jedną z nich, poczułam jak
opuszczają mnie wszystkie siły. Usiłowałam wmówić sobie, że w środku bytuje
ktoś inny, nieznajomy.
— Spójrz i sama go oceń —
zachęciła, otwierając pomieszczenie, które nie było zamknięte na żaden zamek.
Oznaczało to, że nie mógł sam przebywać w środku.
Kiedy drzwi rozwarły się,
moim oczom ukazali się strażnicy i osobnik, który faktycznie należał do przedstawicieli
płci przeciwnej. Klękał zgarbiony na posadzce, będąc odwróconym do mnie
plecami.
— Pozwólcie mu odwrócić
się, żeby nasza praktykantka mogła na niego zerknąć — rozkazał, nie ułatwiając
sytuacji.
Wiedziałam już, z kim
miałam do czynienia. Wszędzie rozpoznałabym jasnowłosą głowę, pokrytą wiecznie
tą samą fryzurą. Kiedy on na mnie spojrzał, powstrzymywałam się od drżenia. Nie
mogłam się rozpłakać, musiałam być silna. Od tego zależał nasz dalszy los.
Serce zakuło mnie w
piersi, kiedy Nishiki obdarzył mnie ciepłym i szczerym uśmiechem. Zauważyłam,
jak jego oczy nagle poczerwieniały od łez, które usiłował powstrzymać. Nie
widzieliśmy się od paru lat, ja zaczęłam nowe życie, chcąc pomóc członkom jego
gatunku, a on pomimo wielkiego niebezpieczeństwa ponownie pojawił się w moim
życiu. I choć cieszyłam się w duchu, zdawałam sobie sprawę, że jedyne co mu
tutaj wyrządzę to tylko krzywdę.
Znowu spotkaliśmy się
niespodziewanie. Podobnie jak w tysiąc dziewięćset sześćdziesiątym dziewiątym,
kiedy stał z Eriko na werandzie u państwa Gakuhsów. Wtedy nasze życia doznały
pewnego przełomu, on oswoił się z ludźmi, a ja zaakceptowałam egzystowanie z
potworami. Więc czy i tym razem będziemy mogli liczyć na pewną zmianę, która
zakończy nasze cierpienie?
OD AUTORA: To jest chyba pierwsza notka, którą dodałam szybciej niż pozostałe. Zależało mi, żeby zdążyć z publikacją przed Nowym Rokiem i jestem normalnie z siebie dumna, że mi się to udało! Nie potrafię sobie przypomnieć, kiedy ostatnio pisało mi się cokolwiek z taką przyjemnością. Może dlatego, że w końcu dotrwałam do weselszych momentów? Musicie mi przyznać rację, że dotychczas pojawiały się w większość smutne sceny XD.
Nareszcie nasze gołąbeczki coś połączyło! Rzadko miałam okazję opisywać takie sceny, więc mam nadzieje, że moje starania nie poszły na marne. Sama bym schrupała takiego Nishiki'ego ;--;. Choć może on byłby pierwszy? XD Hehehe, chyba zrozumieliście żarcik.
Chciałabym życzyć wszystkim udanego Sylwestra (ja niestety swojego muszę spędzić w robocie) oraz szczęśliwego Nowego Roku! Dziękuję, że jesteście i mam nadzieje, że zostaniecie ze mną do końca <3