30.12.18

Dwie różne rasy



Nishiki

~ 1970 ~

To co przykre, wydaje się ciekawsze niż to, co na wierzchu.” Dorota Terakowska 




Zdenerwowany chodziłem wokół głównego wejścia do podstawówki myśląc, że zemdleję. Zdrowy rozsądek nakazywał mi czekać, natomiast ciało chciało przeć do przodu i zniknąć stąd jak najszybciej. Znajdowałem się przed zwyczajną, państwową instytucją, więc moje zachowanie mogłoby wydawać się dla niektórych dziwne. Przypominałem trochę szkolną ofiarę, która trzęsła się, niczym osika i czekała na to, co nieuniknione.
W rzeczywistości musiałem rozwiązać pewne porachunki. Przez całą noc nie potrafiłem zasnąć, ponieważ analizowałem przeróżne możliwości, jakie mogłyby nastąpić po „wypadku” związanym z Shinoharą. Z jednej strony bałem się, że Kimi mogła nas wydać, z drugiej zaś jakaś część mnie kazała mi się uspokoić i wierzyć, że sąsiadka nie zrobiłaby czegoś takiego. Tylko kim dla niej byłem, aby zataiła prawdę? W końcu ktoś z przedstawicieli mojego gatunku spowodował śmierć jej ojca, miała wystarczający powód, aby nas nienawidzić.
Z takowego właśnie powodu czekałem na nią, chcąc porozmawiać i wszystko wyjaśnić, nawet jeśli miałaby naskarżyć o wszystkim matce. Szarpałyby mną wyrzuty sumienia, gdybym zniknął z wujostwem, pozostawiając jej jasno do zrozumienia, że naprawdę byłem potworem – tym, który zjadł wiele innych ludzi i tylko uciekał, znajdując nowe miejsca do żerowania. Nawet jeśli musiałbym pożegnać się z Suchīruu~iru, chciałem chociaż usłyszeć, jakby mnie zapamiętała.
Mijal czas, a Kimi wciąż nie pojawiała się. Widziałem ją na szkolnym korytarzu, ale dziewczyna wolała spuszczać wzrok i przechodzić obok bez słowa. Eriko namawiała mnie, abym został w domu, natomiast według mnie, moja nieobecność stałaby się dość podejrzana i by może zmusiłaby sąsiadkę do wyjawienia prawdy nauczycielom. Uczęszczając na lekcje pokazałem przynajmniej, że potrafię sprostać swojej naturze i czynom. W końcu byłem jednym z lepiej uczących się uczniów, niepodobne by było, abym został w domu i nie zjawił się na lekcjach.
Na myśl o wyjawieniu prawdy ściskało mnie w żołądku. Nie miałem pewności, czy Kimi potrafiłaby zachować wczorajsze wydarzenia dla siebie. W każdej chwili miała możliwość stanąć na środku korytarza, wskazać na mnie palcem i krzyknąć, że jestem ghoulem, który pożarł Yamaguchi’ego. Mimo wszystko nie zrobiła tego, zostawiła mnie w spokoju i pomaszerowała w stronę sali lekcyjnej. Czy to mogło oznaczać, że nie miała w planach zdemaskować mojej rasy?
Prawdopodobnie tak. Ghoule zawsze w jakimś stopniu ją interesowały. Pamiętam, że jak spacerowaliśmy razem do szkoły, to nie raz o nich rozmawialiśmy. Może i byłem cichy, ale w głębi duszy doznawałem szoku, dlaczego zwyczajny śmiertelnik fascynował się bestiami, których powinien się obawiać. Przez pewien czas myślałem, że mogła być jedną z nas, ale jej zapach w żadnym stopniu nie pasował do ghouli.
Siostra z kuzynem i wujkami nie czepiali się, że utrzymywała ze mną kontakt ludzka dziewczyna. Choć inni nie przepadali za mną, tylko w taki sposób mogłem pokazać mieszkańcom wsi, że należałem do przedstawicieli ich gatunku. Jakaś część mnie lubiła przebywać w jej towarzystwie. Choć dziewczyna nie ukrywała, że byłem dziwolągiem, starała się traktować mnie tak samo jak resztę dzieci. Zdawałem sobie sprawę, że musiałem ją zranić, kiedy zaniechałem wspólnych spotkań, jednakże nie robiłem tego tylko dla swojego dobra. A teraz chciałem to wszystko wytłumaczyć.
W końcu doczekałem się jej wyjścia z budynku. Nie zdziwiło mnie, że chciała odczekać i przepuścić resztę hołoty, byle samotnie opuścić szkołę. Nie odzywała się dzisiaj do nikogo, zapewne nie wiedziała, komu mogła zaufać. Widząc mnie, zatrzymała się gwałtownie i zdążyłem zauważyć jak powoli przełknęła ślinę. Przez chwilę czułem się sparaliżowany, jednakże opamiętałem się i podszedłem parę kroków w jej stronę. Natomiast Kimi wolała się cofnąć i mnie ominąć.
Ponownie skierowała wzrok w dół i jakby nigdy nic, ruszyła przed siebie, zostawiając mnie samego. Jedną dłonią ściskała szelkę od plecaka, przyśpieszając. Nie zamierzała biec, ale przez chwilę byłem pewny, że zacznie uciekać. Powinna była coś powiedzieć, zwyzywać, a mimo to milczała i dawała mi jasno do zrozumienia, że nie chce mieć ze mną nic wspólnego.
Zdążyłem wyczuć od niej strach. Kiedy zabijałem człowieka, starałem się ową czynność wykonywać znienacka. Nie lubiłem męczyć ofiary, zapach przerażenia nie dodawał mi adrenaliny. Tak teraz doświadczyłem jeszcze większego poczucia winy, niż kiedykolwiek. Rozumiałem, że się bała. Widziała jak zjadałem własnego rówieśnika, toteż dziwne by było, jakby przechodziła obok mnie obojętnie.
–– Nie mam nic na swoje usprawiedliwienie –– zacząłem, odwracając się. Mój głos spowodował, że zatrzymała się wpół kroku. –– Chciałbym ci wszystko wytłumaczyć.
Wciąż stała do mnie tyłem. Zamiast odezwać się, wolała kontynuować wcześniejszą czynność. Nie mając wyboru, podbiegłem i złapałem ją za nadgarstek. Dopiero wtedy odważyła się unieść na mnie wzrok.
–– Nie dotykaj mnie! –– krzyknęła i wyrwała się z mojego uścisku. Nie próbowałem jej ponownie przetrzymać. Wystarczająco dużo głupot zdążyłem popełnić.
–– Przepra…
Nie pozwoliła mi skończyć.
–– Przepraszasz? Ty? –– I w jednym momencie wybuchła szaleńczym śmiechem. Skonsternowany, nie wiedziałem jak dalej pociągnąć naszą konwersację.
–– Moglibyśmy pogadać?
Długo czekałem, zanim odpowiedziała.
–– Przecież nie masz mi już nic do powiedzenia. Wystarczająco wiele widziałam.
–– Naprawdę mi głupio… Wiesz teraz kim jestem i… –– przerwałem przez słowa, które ugrzęzły mi w gardle –– … uważam, że powinienem powiedzieć ci o wszystkim.
–– Wiedziałam!
Zamrugałem energicznie oczami. Nie miałem pojęcia co miała na myśli.
–– Kimi, pogadamy gdzieś na uboczu?
I znów do moich uszu wpadł jej histeryczny śmiech.
–– Żebyś mógł mnie zjeść, jak mojego tatę?
Przybliżyłem się do niej i zatkałem jej usta swoją dłonią. Mówiła za głośno, ktoś inny mógł nas w każdej chwili usłyszeć. Jakim byłem idiota, uważając, że zechce ze mną wszystko omówić! Tutaj nie było co wyjaśniać, przyszedłem na świat jako ten bardziej znienawidzony gatunek i nie powinienem był liczyć na wyrozumiałość ze strony człowieka.
Jaką mogłem mieć pewność, że uwierzy, iż to nie ja zabiłem jej ojca? Każdy mógł okazać się sprawcą jego śmierci, nawet moi wujkowie, choć oni żywili się ludźmi z innych miejscowości. Taką mieliśmy zasadę, nie zżerać mieszkańców własnego miejsca zamieszkania. Choć nie pochodziłem z Suchīruu~iru , tak złamałem z Eriko tę regułę. Straciłem więc szansę na odpowiednie usprawiedliwienie.
— Możemy stać przy drodze, ale nieco dalej od szkoły –– zaproponowałem, ściskając usta w jedną linię. Ku mojemu zdziwieniu dziewczyna pokiwała powoli głową. Czasami nie wiedziałem, co siedziało jej w głowie.
Odeszliśmy jakiś kilometr, zbliżając się do przystanku autobusowego, przy którym usiedliśmy. Ku mojemu szczęściu byliśmy sami, Kimi zapewne zrozumiała, że powinna była przystać na moją propozycję. Gdyby ktoś nieodpowiedni dowiedział się, że ukrywała o mnie prawdę nawet o jeden dzień, również poniosłaby konsekwencje.
— Mam nadzieje, że się pośpieszysz –– rzuciła opryskliwie. Mimowolnie westchnąłem przeciągle. Musiałem przyznać, posiadała dość nietypowy charakter.
— Nie wiem, kto zjadł ci ojca. Zapewne jakiś ghoul z innej wioski, dlatego pozwól przeprosić mi za mój gatunek. –– Wiedziałem, że brzmiałem nieco idiotycznie, aczkolwiek nie potrafiłem inaczej tego ująć. –– Nie zrobiłbym tego, nie potrafiłbym pozbyć się sąsiadów wujostwa.
–– Zdajesz sobie sprawę, że trudno mi będzie uwierzyć w to wszystko?
–– Niestety tak…
— Nasza rozmowa jest bez sensu. Nie powinnam w ogóle chcieć wyjaśniać z tobą czegokolwiek. Widziałam wystarczająco za dużo.
— Myślisz, że byłbym skłonny skrzywdzić kogoś z twoich bliskich?! — uniosłem się, chcąc próbować dotrzeć do niej w każdy możliwy sposób. — Jako jedyna nie skreślałaś mnie, możesz się więc domyśleć, czemu nie chciałem mieć z tobą nic więcej wspólnego.
Kimi spojrzała mi prosto w oczy. Jej wzrok zmroził mnie, ale jednocześnie ukoił. Miałem nadzieję, że powoli zaczynało do niej wszystko docierać.
— Dla mojego dobra?
–– Na początku strasznie mnie irytowałaś, ale fajnie było mieć kogoś, kogo mogłem posłuchać, nawet jeśli niekoniecznie odzywałem się dużo. Nie potrafiłem powiedzieć ci prawdy, bałem się, z resztą sama to rozumiesz. A potem ten pogrzeb i wszystko inne tak się ze sobą złożyło, że wiedziałem, iż powinienem trzymać się z dala od uczniów. — Głos załamywał mi się z każdym kolejnym słowem. — Rozumiem, że cię skrzywdziłem. Polubiłaś mnie, a ja cię po prostu zlałem. Teraz wiesz, że nie miałem wyboru.
— A Shinohara?
— Tego skurwiela nie lubiłem tak samo jak ty. — Choć nie przeklinałem, nie powstrzymałem się od użycia brzydkiego słowa. — Może i narobiłem tragedii dla jego rodziny, ale za to pomogłem tobie. Chociaż tyle mogłem uczynić…
Dziewczyna próbowała przetrawić moją wypowiedź. Wciąż nie wyglądała na przekonaną, jednakże jej wyraz twarzy nieco złagodniał. Zobaczyłem jak jej oczy zaszkliły, ale momentalnie powstrzymała się od płaczu. Kumałem, że to było dla niej za wiele. Jednakże wciąż nie miałem pewności, czy mi uwierzyła.
Tym razem to mi łzy spłynęły po policzkach. Nienawidziłem życia, jednak od dłuższego czasu nie miałem do niego pretensji. Obwiniałem tylko i wyłącznie siebie. Doprowadziłem do trudnej sytuacji, to teraz nie pozostało mi nic innego jak się  z niej uwolnić. Mimo tego, nie potrafiłem powstrzymać emocji. Kotłowały się we mnie od dłuższego czasu i w końcu zechciały wyjść na światło dzienne. Tylko szkoda, że w towarzystwie dziewczyny, która zapewne nie spodziewała się zobaczyć szlochania u płci przeciwnej.
— Nie tylko nasz gatunek ma wiele za plecami — kontynuowałem, nie potrafiąc przestać. — Myślisz, że kto pozbył się moich rodziców? Nikt inny jak ludzie! Dlatego nie jesteśmy niczego sobie dłużni.  Nigdy nie zaznamy spokoju, zawsze będziemy się nawzajem eliminować, ale chociaż jedyni możemy żyć w zgodzie!
Kimi wyglądała na poruszoną. Zadziwiające było, że nie zdołała wtrącić się do żadnej z moich wypowiedzi. Lubiła się sprzeczać, ale tym razem pozostawała wierną słuchaczką, która czekała na swoją kolej.
–– Zapewne domyśliłaś się, że w domu Gakuhsów żyją same ghoule. Mam pewną propozycję: jeśli nas nie wydasz obiecuję, że  nie pozwolę zbliżyć się innym bestiom do ciebie i twojej rodziny. Zgodzisz się ze mną na ten układ?
W tym momencie ponownie przeszył mnie strach. Miałem nadzieję, że nie odebrała sugestii, jako szantażu. Dalej byliśmy tylko dziećmi, każda nasza reakcja mogła uchodzić za pochopną, ale wiedziałem na co się piszę. Moja zaoferowana skłonność stała się korzystna dla obu stron i przede wszystkim możliwa do zrealizowania. Pragnąłem, żeby się zgodziła, tylko dzięki temu moglibyśmy ponownie egzystować w spokoju.
Ku mojemu zdziwieniu Kimi wciąż pozostawała cicho. Zamiast słów, wolała przymierzyć się do gestu. Niespodziewanie wtuliła się w moje ciało, przez co napiąłem mięśnie, kompletnie się tego nie spodziewając. Mimowolnie odwzajemniłem uścisk. Trawiliśmy tak złączeni przez dobrą chwilę.
Widziałem ciekawski wzrok osób, które przejeżdżały po drodze samochodem. Pierwszy raz odczułem przyjemne ciepło, bijące z czyjegoś, a tym bardziej ludzkiego ciała. Ciężko mi było przyznać, ale podobało mi się. Ostatni raz doznałem czegoś podobnego, kiedy moja mama jeszcze żyła. Późniejsze uściski ciotki, bądź Eriko nie sprawiały mi takowej przyjemności. Mogliśmy tak trwać długo, nie potrzebowałem już nawet jej odpowiedzi. Czasami czyn potrafi wyrazić więcej, niż słowa. I w tym wypadku właśnie tak było.
— Masz rację— odezwała się, nie przestając mnie tulić. — Patrząc na takiego Yamaguchi’ego można stwierdzić, że  nasz gatunek potrafi być nawet gorszy od twojego. Jesteśmy sobie winni podobne zbrodnie.
Mówiła z sensem. To nie nasza wina, że byliśmy potworami, tak samo ich, że znajdowali się na niższej pozycji łańcucha pokarmowego.
— Zgadzam się na propozycję. Chociażby ze względu na panią Gaku i moich bliskich.
Rozluźniła uścisk i ponownie przypatrywała się w moją twarz. Wyglądała, jakby w przeciągu paru minut zmieniła się nie do poznania. Złość i strach zniknęły, jak za machnięciem czarodziejskiej różdżki. Zmusiłem się do otarcia policzków, czując wstyd za swoje zachowanie. Kimi uniosła do góry wargi, odsłaniając rząd białych zębów.
Mógłbym przysiąść, że nigdy nie widziałem tak szczerego i przyjemnego uśmiechu.




Ikemoto

~ 2017 ~

Wstyd jest przyczyną sekretów, sekrety kłamstw, a kłamstwa rujnują wszystko” Kelly Link




Nigdy bym nie przypuszczał, że pisanie na czacie z panną Burrow stanie się dla mnie przyjemnością. Choć zamierzałem zrobić tylko nietypową niespodziankę dla niedorozwiniętego młodzieńca, tak naprawdę polubiłem rozmawiać z nią o różnych tematach. Dziewczyna okazała się zwyczajną, sympatyczną osóbką, która przegrała życie przychodząc na świat w czarnoskórej rodzinie. Gdyby los oszczędził jej nieakceptacji ze strony młodzieży, mogłaby bez problemu funkcjonować jak inni rówieśnicy
Przez cały ten czas zastanawiałem się, czemu nie przepisała się do innej szkoły, w której znalazłaby ludzi o identycznym odcieniu. Nie miałem okazji jej o to zapytać, gdyż nie lubiła poruszać tego tematu. Trochę zdziwiłem się faktem, iż nie zamierzała obrazić tych, którzy gnębili ją na korytarzu, czy udawali, że jest niewidzialna (co brzmi abstrakcyjnie, gdyż ciemne kolory z reguły bardziej przykuwają czyjąś uwagę).
Zdążyłem dowiedzieć się o Harper parę ciekawych rzeczy. Nie pochodziła z Tennessee, przyszła na świat w Cheyenne, największym mieście w stanie Wyoming. Jej rodzice przeprowadzili się, ponieważ ciotka przepisała jej ojcu dom na Music Row. Dziewczyna tęskniła za Górami Skalistymi, które w porównaniu do łagodnego krajobrazu Nizin Wewnętrznych prezentowały się pierwszorzędnie. Od czasu do czasu próbowała zaspokajać się wycieczkami w Appalachy, jednakże mówiła, że nigdy nie potrafiła się tak cieszyć, jak w trakcie odwiedzania rodziny w Wyoming.
Możliwe, że gdyby tam została, uczęszczałaby do instytucji państwowej, w której nie stanowiłaby wyjątku. Z drugiej strony, nie miałaby pewności, czy nie borykałaby się z innymi problemami. Po kilku konwersacjach mogłem stwierdzić, że dziewczyna nie zaliczała się do osób dotkniętych depresją, ze względu na swoją sytuację. Wręcz przeciwnie, potrafiła poruszać różne tematy, nie użalała się nad sobą, podawała coś wprost, nie mijając się z prawdą.
W pewnym momencie poczułem ukłucie wstydu, za to co czyniłem jej i Noah, ale moje wyrzuty prysnęły niczym mydlana bańka. Gdybym zaprzestał swojemu planowi, nie zasługiwałbym na nazwisko Inoue. Przez parę wieczorów rozmyślałem w jaki sposób zacząć przedstawiać jej inny wizerunek blondyna, odbiegający od tego, jak szkicował go ogólniak. Nie było to wcale takie proste. Zwłaszcza, że musiałem wytłumaczyć jej parę spraw.

Billy Watson,

Mój kuzyn uczy się w twojej szkole. Może go kojarzysz? Ma na imię Noah, posiada jasne włosy, okulary. Chodzi do klasy z tymi dwoma tępakami: Duncanem i Tedem. Zna ich prawie każdy w The Gulch.

Kiedy wyświetliła ową wiadomość, nie odpowiedziała od razu. Spodziewałem się, że tak będzie, aczkolwiek nie miałem innego pomysłu, żeby powoli dochodzić do sedna swojej koncepcji. Możliwe, że przestraszyła się, iż wiedziałem o jej sytuacji wśród młodzieży. Zdecydowałem się dać jej czas i sprawdzić, czy odpisze dopiero na następny dzień. Nie przemyślałem faktu, iż mogła zacząć w szkole unikać młodzieńca. Panna Burrow nie należała do głupich osób, więc zapewne domyśliła się, że wiem o jej istnieniu dzięki Noah. W rzeczywistości tak też było, więc nie musiałem się z tym ukrywać.
Zdecydowała odpisać mi następnego popołudnia. Myślałem, że mnie zablokuje, lub nie odezwie się nigdy więcej. Musiałem przyznać, że nieco mnie zaskoczyła. Jak już kiedyś wspominałem, gdybym należał do ich grupy wiekowej, z pewnością odebrałbym ją synowi Koki’ego. W porównaniu do niego udało mi się do niej napisać. Potrafiłem rozmawiać z ludźmi, których nie potrafiło traktować społeczeństwo, bądź jakieś mniejsze grono ludzi. Dlatego też idealnie nadawałbym się na jej bliższego znajomego.

Harper Burrow,

Tak, widuję go na korytarzu. Czemu opowiadał tobie o mnie?

Zatarłem paluszki. Pora było zbliżać się do zwycięstwa.

Billy Watson,

Czekałem raz na niego pod budą i po prostu zwróciłem na ciebie uwagę. Opowiadał mi parę rzeczy o tobie. Zanim jednak zdecydujesz się przestać ze mną pisać, wiedz, że były to same pozytywne informacje.

Pierwszy raz pokochałem mentalność osób mieszkających w Ameryce. Tylko tutaj ludzie lubią utrzymywać kontakt z randomowymi osobami, które wypisują do nich na portalach społecznych. Nawet jeśli dowiadują się w tracie, że o ich istnieniu wiedzą dzięki innym przedstawicielom ich środowiska.
Nie potrafiłem się powstrzymać od sklecenia ostatniego zdania. Skoro dotarłem tak daleko, ciężko byłoby ponieść porażkę. Zwłaszcza, kiedy wciągnąłem w to niczego nieświadomego Noah. Ściskałem dłonie w pieści, żeby ujrzeć na monitorze jej  reakcję. Wiedziałem co chciałem jej dalej przedstawić, a raczej kogo. Przez chwilę pożałowałem, że od razu nie napisałem w wiadomości tego na czym mi zależało, wszakże w taki sposób bym ją do tego zmusił, nie pozostawiając żadnego wyboru.
Ku mojemu zdziwieniu zgodziła się dalej podtrzymywać konwersacje. Zainteresowało ją, o jakich informacjach miałem na myśli. Przedstawiłem jej, w jak pozytywny sposób myśli o niej blondynek. W taki oto sposób budowałem jej nowy pogląd o chłopaku, który wychodził na zwyczajnego przedstawiciela swojej płci, nie zwracającego uwagi na opinię innych uczniów. Zdawałem sobie sprawę, że nieco pogwałciłem prawdę, aczkolwiek niektóre kłamstwa miały to do siebie, że pomimo konieczności nie rujnowały relacji między ludźmi.
Mimo wszystko zaimponowało to Harper. Przyznała mi, iż miała go za takiego jak wszystkich. Jej stwierdzenie wcale mnie nie zdziwiło, w końcu od zawsze uważałem młodzieńca za idiotę. Moje mniemanie na jego temat nigdy nie ulegnie zmianie, dlatego ciężko mi było opisywać jego pozytywne strony , zwłaszcza, iż niektóre były zmyślone.
Kiedy minęły dwa tygodnie, zdecydowałem się dojść do punktu kulminacyjnego. Zaprosiłem Harper do siebie, chcąc porozmawiać z nią  w cztery oczy. Moja generacja nie była przyzwyczajona do utrzymywania kontaktu przez Internet. Choć nie mogłem przyznać się do swojego wieku, nie starałem się używać ich młodzieżowego slangu. A pannie Burrow to najwyraźniej nie przeszkadzało, w przeciwnym wypadku nie zgodziłaby się do mnie wpaść. Pozostała mi więc tylko jedna sprawa do wykonania, aby dopiąć swego.



***


Chodziłem po korytarzu, w te i z powrotem, oczekując przyjścia dziewczyny. Noah nie był niczego świadomy, dwie godziny temu wrócił do domu i jak zwykle zasiadł przed laptopem. Nie zwracał uwagi na moje zachowanie. Dopiero kiedy wracał z toalety, przystanął i przypatrywał mi się bacznie z uniesiona brwią.
— Cieczkę masz? — zapytał wprost, nie wiedząc, że w taki oto sposób wpadł w pułapkę.
Po co się w takie coś bawiłem? Poniekąd powodów było wiele. Chciałem zobaczyć Harper na własne oczy, narobić Noah wstydu i w końcu znaleźć mu dziewczynę, żeby mniej czasu spędzał w mieszkaniu. Dzięki temu mielibyśmy ze sobą mniej do czynienia niż dotychczas, a to oznaczałoby również mniej kłótni i większego spokoju. Jak zwykle wszystko musiałem zrzucić na swoje barki,  ale słynąłem z tego, że byłem skłonny zrobić wiele, byleby polepszyć swój los.
Prychnąłem pod nosem, chcąc bardziej zwrócić swoją uwagę. Nie mogłem w żadnym wypadku pozwolić mu wrócić do pokoju. Chciałem, żeby w trakcie otwierania drzwi przed Harper ,stał obok mnie. W przeciwnym wypadku zadanie wymagałoby trudniejszego zaangażowania i z pewnością poniosłoby nieco inny skutek. Spoglądnąłem na godzinę w telefonie, pospieszając w myślach dziewczynę. Zapewne zdziwiła się, że nie mieszkaliśmy od siebie tak daleko.
— Czekam na kogoś — odpowiedziałem mu, z szyderczym uśmieszkiem.
Usłyszałem jak wybuchnął śmiechem.
— Ty?!
— Tak. Coś w tym dziwnego?
— Żartujesz sobie ze mnie.
Oj uwierz, wołałbyś żebym się wygłupiał, pomyślałem.
— Jestem poważny, jak zawsze.
— To mnie chyba nie powinno dziwić — rzucił, przewracając oczami.
— Nie chciałbyś bliżej poznać tego kogoś?
— Nie interesują mnie twoi … — Przerwał na moment, próbując przetrawić moje słowa. — Co masz na myśli bliżej?
Powinienem zostać mistrzem,
— Wnet się dowiesz.
— Ikemoto!
— Wystarczy, że poczekasz.
— Coś ty znowu wymyślił?!
Nie zdążyłem odpowiedzieć, gdyż po mieszkaniu rozległ się dźwięk dzwonka. Niczym strzała, pospieszyłem do wejścia, byleby zdążyć przed dezercją blondyna. Nacisnąłem klamkę i otwierając drzwi, ujrzałem jedną z piękniejszych istot, których zdjęcia nie odzwierciedlają ich uroku.
Harper wyglądała nieziemsko. Ubrała na siebie żółtą sukienkę, która kontrastowała  z jej ciemną skóra i kolorem włosów. Burza loków kusząco okalała jej młodą twarz. Nie pomalowała się mocno, dlatego zyskała wiele plusów w moich oczach (i w głębi duszy wiedziałem, że u młodzieńca również).
— Miło mi cię poznać Harper. Noah wiele mi o tobie mówił — zacząłem, żeby nie przedłużać tej niezręcznej sytuacji.
Panna Burrow stała niczym kołek, rozchylając lekko usta. Patrzyła raz na mnie, a raz na blondyna, którego wyraz twarzy również był bezcenny. Zdawałem sobie sprawę, że oboje musieli być w tym momencie zażenowani. Harper spodziewała się ujrzeć przed sobą Billy’ego Watsona, zaś biedny Noah nie miał kompletnie o niczym pojęcia. Tę kwestię do załatwienia wolałem pozostawić w ich rękach.
Dziewczyna w jednym momencie odwróciła się i zaczęła zbiegać po schodach. Przeczuwałem, że zacznie uciekać. Nie należała do tych osób, które stałyby w progu, przeklinały i dopytywały co tu się odpierdala.  Kątem oka zauważyłem, jak Noah zdecydował się za nią ruszyć.
— Radzę się pospieszyć — zaproponowałem.
— A zamknij się w końcu! — ryknął, omijając mnie. — Jak wrócę do domu, będziesz martwy. Obiecuję ci to!
I pognał, nie marnując nawet czasu na zamknięcie drzwi. Zostałem sam, świętując w duchu własne zwycięstwo. Podszedłem do laptopa, chcąc usunąć konto Billy’ego.
— Dzięki za pomoc stary — odezwałem się do urządzenia, parskając przy tym śmiechem. Wiedziałem, że za takie coś będę się smażyć w piekle, ale moje miejsce zostało przygotowane tam od urodzenia. Wiec czemu miałbym z tego nie korzystać?



Kimi

~ 1970 – 1975 ~

Najpiękniejsze chwile przeżywamy wtedy, kiedy dowiadujemy się, że ktoś nas kocha.” Morgan Charles Langbridge




Układ, który zawarłam z Nishio przyniósł nam praktycznie same korzyści. Po pierwsze zdołaliśmy odnowić nasz kontakt, który nie kończył się tylko na wspólnych spacerach do podstawówki i z powrotem. Po drugie, i najważniejsze mogłam liczyć na ochronę własnej rodziny. Nishio tego samego dnia uświadomił wujostwo o nieudanym incydencie pozbycia się Shinohary. Choć dostał za to burę, pan i pani Gakuhsu przystali na te warunki. W końcu im również zależało na podtrzymaniu tajemnicy.
Nie poinformowałam własnej rodzicielki o fakcie, iż udało mi się zdobyć nowego przyjaciela. Wiedziałam, jakie poniosłoby to za sobą konsekwencje, zwłaszcza, iż w grę wchodziła osoba należąca do przeciwnej płci. Matka kilka razy zdołała zauważyć, jak maszerowaliśmy koło siebie, aczkolwiek uznawała to tylko za koleżeńskie przechadzki. Nie była głupia, w końcu zbliżałam się do wieku, w którym głowy dziewczyn zapełniają faceci. A ryzykowne było posiadać chłopaka w tych czasach – tak z resztą twierdzili dorośli.
W szkole nie musieliśmy ograniczać naszych stosunków. Każdą przerwę spędzaliśmy razem, najczęściej we dwójkę, ale niekiedy w towarzystwie koleżanek z mojej klasy. Część z nich zmieniła nieco zdanie na temat Nishio, jednakże wciąż podchodziły do innych uczniów z dystansem. Po śmierci Yamaguchi’ego młodzież powoli zaczęła otwierać się na rówieśników. Skoro każdemu z nas groziła śmierć, jaka różnica, czy dysponowalibyśmy znajomymi, czy nie. Tylko dorosłym nie pasowały nasze „dziecięce” bunty. Nie potrafili postawić się w naszej sytuacji, mimo że sami będąc dziećmi mieli prawo do posiadania bliskich.
Chcieliśmy zacząć żyć tak jak dawniej. Szkoła powoli stawała się azylem, w którym mogliśmy uwolnić się od chorobliwej presji rodziców, polityki i niebezpieczeństwa. Nishiki powiedział mi kiedyś, że oprócz niego, żaden z uczniów nie należał do jego gatunku. Potrafił ich wyczuć, a wszyscy pachnieli jak człowiek. Dzięki temu, nic złego nie zagrażało uczniom, natomiast Nishiki wciąż pozostawał odmieńcem.
— Czasem żałuję, że nie mamy innego ghoula w szkole — odezwał się pewnego razu, gdy patrzyliśmy na krople deszczu, obijające się o szybę na korytarzu.
Pokiwałam tylko głową, nie wiedząc co odpowiedzieć.
— Moglibyśmy się nawzajem ukrywać — kontynuował.
— Ciesz się, że chociaż masz mnie — odparłam, łapiąc go za dłoń.
Trudno powiedzieć, czy dodałam mu wtedy otuchy. Na pewno swoim gestem przykułam uwagę starszaków, którzy zaczęli coś sobie szeptać do uszu.
— Bałbym zaprzeczyć — dociął żartobliwie. Odkąd się ze sobą zgadaliśmy, częściej się uśmiechał i nie zachowywał podobnie do gbura.
Miałam wrażenie, że wraz z Nishio bardzo się ze sobą zżyliśmy. Wielokrotnie dopytywałam się o ghoule, gdyż te istoty pozostawały dla mnie czymś nowym, niedawno odkrytym. Im więcej się dowiadywałam na ich temat, tym bardziej mnie fascynowały. Kiedy zapytałam Nishiki’ego, czy nasza budowa wewnętrzna ma coś wspólnego, wzruszył tylko ramionami. Jak dotąd nikt nie ośmielił się rozkroić martwego potwora i zajrzeć do jego anatomii. Nic dziwnego, skoro mieszkańcy Japonii traktowali je jak demony.
Mniej więcej w tym okresie coraz częściej rozmyślałam nad praca w laboratorium, w którym mogłabym poznać wiele tajników ghouli. Choć mojego rozumowania nie mogłam porównać do dorosłego umysłu, próbowałam utorować sobie nową ścieżkę, po której zamierzałam kroczyć w najbliższej przyszłości. Pilniej słuchałam na lekcjach biologii i chemii, wypożyczałam dodatkowe podręczniki i wolny czas starałam się spędzać nad studiowaniem nowo zdobytych informacji. Część z tego co zdołał mi opowiedzieć sąsiad zapisywałam w notesiku, którego ukrywałam przez innymi.
Najczęściej umawiałam się z Nishio na spotkania w szkole. Pamiętam, jak kiedyś uwielbiałam odwiedzać panią Gaku, aczkolwiek przebywanie u sąsiadów w dalszym ciągu nie wchodziło w grę. Nie chciałam się narażać rodzicielce, poza tym zauważyłam, iż wujkowie Nishiki’ego również woleli pozostawiać w spokoju. Wszystkie dzieci w różnych częściach świata miały możliwość pukana do własnych drzwi i bez zapowiedzi wkraczać na inne terytoria. Tylko u nas sytuacja musiała wyglądać inaczej, a to tylko i wyłącznie dlatego, że przez tysiąclecia dwie rasy nie potrafiły dojść do porozumienia.
Problem zaczynał się, kiedy zbliżały się wakacje. Musiałam wtedy znaleźć inny sposób, by móc widywać sąsiada. Mama codziennie wysyłała mnie do wiejskiego sklepiku, w którym zakupy również robił Nishiki. Niekiedy sam, czasem z Eriko, bądź kuzynem Tadashim. Z reguły wtedy dogadywaliśmy się co do naszych spotkań. Raz po raz widywaliśmy się z innymi dziećmi na boisku szkolnym, bądź w szczerych polach.
Na początku robiliśmy to co większość dzieci. Graliśmy w piłkę, bawiliśmy różnymi zabawkami, czy jeździliśmy na rowerach.  Z czasem zaczęliśmy sięgać po pewne nowości. Pierwszego papierosa pamiętam do dziś. Dałam radę się zaciągnąć, mimo że większość (w tym Nishiki) zaczęła się dławić dymem. To był jedyny i ostatni raz, kiedy trzymałam w buzi fajkę. Nishio od czasu do czasu podpalał sobie z innymi chłopakami, natomiast nigdy nie kupił paczki, której pozbyłby się sam, bez pomocy rówieśników.
Gorzej wyglądała sytuacja z alkoholem. Lubiliśmy sobie popić, choć nie robiliśmy tego za każdym razem, miło było widzieć przed sobą butelkę piwa, bądź sake. Nishiki miał wtedy szesnaście lat i namawiał  starszego Tadashiego do załatwiania im małego co nieco. Po zdobyciu oczekiwanych trunków odczuwaliśmy trudną do opisania satysfakcję. Zimą bywało ciężko ze względu na złe warunki pogodowe, które uniemożliwiały przebywania na zewnątrz. Życie towarzyskie wśród młodzieży Suchīruu~iru zamierało, zbierając siły na przybycie cieplejszych dni.
W taki chwilach odczuwaliśmy, że stanowimy jedność. Może nie potrafiliśmy siebie określić przyjaciółmi, za to mogliśmy sobie zaufać. Preferowałam przebywać w żeńskim gronie, jedynie Nishio stanowił wyjątek. Odczuwałam przy chłopcach pewną niezręczność. Nie lubiłam z innymi zostawiać sam na sam, z wiekiem coraz ciężej mi było do nich zagadać. Dziwnie mi było również rozmawiać z nimi w towarzystwie Nishiki’ego. Choć nie byliśmy parą, posiadałam ekscentryczne wrażenie, jakbym zachowywała się wobec niego nie fair.  
Byliśmy w takim wieku, w którym dochodziło do pierwszych doznań między nami. Seki Omori w wieku czternastu lat mogła śmiało nazywać siebie mistrzynią od całowania. W ciągu jednego roku potrafiła zakochać się z dziesięć razy, i to w mieszkańcach sąsiednich miejscowości. Na początku jej związki polegały tylko na całowaniu i trzymaniu za ręce. Z czasem dochodziło między nimi do nieco pikantniejszych sytuacji.
— Zrobiłam to — przyznała mi się. Nie ćwiczyłyśmy na lekcji wychowania fizycznego przez niedyspozycję i siedziałyśmy na ławce, doglądając dziewczyny grające w koszykówkę.
— Co ty dajesz! — Ciężko mi było w to uwierzyć, ale wypadało udawać miłą.
— Naprawdę polecam! Znajdź sobie w końcu faceta, jako jedyna z naszej grupy nawet się nie lizałaś.
Poczułam lekkie ukłucie zazdrości, zmieszane z zażenowaniem. Seki miała rację, przy koleżankach uchodziłam za cnotkę, która nie przeżyła żadnego pierwszego razu związanego ze sprawami damsko-męskimi. Każda z nich chwaliła się swoim pierwszym stosunkiem, a ja jedyne o czym mogłam się pochwalić to dorastającym, najmłodszym bratem, który jak na dzieciaka wykazywał się różnymi zdolnościami.
Nie miałam więc tyle wolnego czasu, co one, żeby spędzać go na randkach. Skupiałam się na nauce i nieustannie pomagałam mamie w prowadzeniu domu. Jako najstarsza z rodzeństwa, zastępowałam braciom matkę, która coraz częściej brała nadgodziny, byleby zarobić więcej. Omijało mnie wtedy wiele imprez i spotkań z Nishikim, który niechętnie się gdzieś pojawiał bez mojego towarzystwa.
Chłopcy również mieli swoje własne powody do pochwały. Zakładali się, kto ile zdoła pocałować, zaliczyć, zabawić. Na początku było to groteskowe, natomiast z czasem stało się nieco uciążliwe. Dostawałam szaleju, kiedy któryś z nich pod wpływem alkoholu dobierał się do mnie i nie potrafił powstrzymać swoich łapsk. Może inne dziewczyny nie miały z tym problemu, zaś mi takowe zachowanie kompletnie nie imponowało.
Nishio również nie kroczył ich śladami, aczkolwiek można go było zaliczyć do bardziej doświadczonych ode mnie. Pewnego razu, podczas świętowania urodzin Omori, przyjechała jej daleka kuzynka – Ruri. Laska wyglądała, jak milion dolarów. Blond włosy, wielkie piersi, sterczący tyłek, wydatne usta. Faceci zakładali się, któremu uda się ją zdobyć. Nishio przesadził z trunkami i jako jedyny zdołał wbić się w łaski tej ladacznicy. Dziewczyna zabrała go w odosobnione miejsce i podobno wymęczyła po wszystkie czasy. Tak z resztą opowiadał nam na następny dzień.
Nigdy nie byłam tak wściekła, jak w tamtym momencie. Nie traktowałam Nishiki’ego, jak chłopaka, ale niekiedy nakrywałam się na myślach, że mogłabym spróbować z nim coś więcej. Nishio wyrósł na bardzo przystojnego chłopaka, nawet Seki niejednokrotnie próbowała go zbajerować. Był wysoki, szczupły, posiadał pewny siebie wyraz twarzy. Do tego nie zaliczał się do kobieciarzy i nigdy nie traktował mnie, jako obiektu do wyrwania. Choć nie pogardziłabym flirtowania z jego strony, musiałam pogodzić się z sytuacją, że byliśmy tylko przyjaciółmi.
Wszystko się zmieniło, kiedy postanowiliśmy świętować początek wakacji. Znajomi zorganizowali ognisko, na którym nie zabrakło tytoniu, zielska i procentów. Tym razem to ja przekroczyłam nieco własną granicę tolerancji alkoholu. Byłam świadoma swoich czynów, ale moje ciało napełniła nowa fala odwagi. Zauważyłam, że Nishiki nie zamierzał podrywać kolejnych lasek, do tego przez prawie całą noc siedział przy mnie. Przed imprezą zażyczył sobie, abym nie pozwoliła mu dopuścić się do takiego stanu, co ostatnio. Po urodzinach Seki musiały minąć dwa tygodnie, zanim wybaczył sobie wykorzystanie Ruri. I wszystkie żale kierował do mnie, bo jako jedyna potrafiłam go zrozumieć.
Wracając nad ranem do domu, osądziłam, że przyszła pora na zaryzykowanie. Zamierzałam przyznać się do swoich uczuć. Mimo iż stężenie alkoholu w mojej krwi zmalało i czułam się trochę niczym flak, zdecydowałam wykonać to szybko i nie ociągać się. Mijając budynek szkoły, zatrzymałam się i złapałam go za rękę.
— Cos się stało? –– Wyglądał na zmęczonego po nieprzespanej nocy.
Musiałam wziąć się w garść!
— Nie… nic. Ja tylko…
Uniósł jedną brew do góry i poprawił okulary na nosie.
— Jestem trochę zmęczony, więc mogłabyś…
I wtedy pociągnęłam go w swoją stronę. Skoro mu się spieszyło, poszłam mu na rękę.
Nasze usta połączyły się ze sobą w pocałunku. Trawiliśmy tak przez dłuższa chwilę, nie zamierzając przestać. Nie spodziewałam się, że Nishio odwzajemni gest, dlatego moje serce szalało i o mały włos nie wyskoczyło z mojej piersi. Bałam się, że przesadzę i w taki sposób zniszczę nasza relację. Ku mojemu zdziwieniu uczyniłam ważny krok do przodu. W taki oto sposób pogłębiłam wspólne więzi i rozbudziłam od zawsze drzemiące uczucia.
Od dawna wiedziałam, iż byliśmy na siebie skazani od naszego pierwszego spotkania. Teraz tylko utwierdziłam nas w tym przekonaniu. Zamiast kontynuować powrotu, woleliśmy pozostać w swoich objęciach. Gdybym wiedziała, że całowanie sprawi mi tyle przyjemności, już dawno miałabym to za sobą. Kończąc, nie mogłam oderwać od niego wzroku. Nishiki dotknął dłonią mojego policzka i począł gładzić go czule. Marzyłam, aby ta chwila nie dobiegła szybko do końca.
  

Kimi

~ 1982 ~

Nadzieja to najgorsze skurwysyństwo jakie wyszło z puszki Pandory.” Stephen King




Biegłam szybko, nie zwracając uwagi na ludzi, na których wpadałam po drodze. Najważniejsze było dla mnie dotarcie do laboratorium. Autobus, którym jechałam i tak spowolnił moją obecność w placówce naukowej. Stał pół godziny w korku, przyczyniając się do powiększenia mojego zdenerwowania. W pewny momencie myślałam, że zacznę wyrywać sobie włosy z głowy. Musiałam błyskawicznie dowiedzieć się kogo złapali i wcisnęli do izolatki.
Wpadając do środka budynku, obchodziłam pracowników, dopytując, czy widzieli gdzieś doktora Yoshide. Pan Yoshida zechciał przyjąć mnie do siebie w ramach obowiązkowych praktyk, jakie musiałam odbyć, aby zaliczyć rok na uczelni. Był równie podobnie zafascynowany ghoulami jak ja, dlatego za każdym razem kazał do mnie wydzwaniać, kiedy przyjeżdżał do nich nowy osobnik.
Po drodze zastanawiałam się nad pewna rzeczą. Jak powinnam zareagować, kiedy ujrzę go zamkniętego w pomieszczeniu dla potworów? Nie potrafiłam odpowiedzieć sobie na te pytanie. Z jednej strony zdawałam sobie sprawę, że mogę dać ponieść się emocjom, z drugiej zaś mogłam wyjawić w taki sposób naszą znajomość, a to skończyłoby się wtedy źle dla nas obojga. Musiałam wziąć się garść i  nie dać po sobie poznać, że kiedyś nas coś łączyło. Choć wydawało to się trudne, zapewne nie jedna osoba na moim miejscu byłaby gotowa zaryzykować.
— Doktorze! — krzyknęłam, kiedy pojawił się w moim zasięgu wzroku. Nie minęła minuta, a znalazłam się koło niego.
— Czekaliśmy na ciebie — odparł, jak zwykle spokojnie. Jego ciepły uśmiech zamierzał dodać mi otuchy, natomiast pogarszał tylko sytuację. — Dostaliśmy naprawdę ciekawy okaz.
Zamrugałam energicznie powiekami.
— W jakim znaczeniu ciekawy? — Wolałam się upewnić. Serce biło mi jak szalone.
— Zdobyliśmy samca! — Mówił tak, jakby ghoule stanowiły dla niego wyłącznie obiekt do eksperymentowania. — Z reguły zajmowaliśmy się żeńskimi przedstawicielkami, więc w końcu przyszedł czas na coś innego. Kto wie, może uda nam się ustalić coś niebywałego.
Zrobiło mi się słabo. Pożałowałam, że odebrałam wtedy telefon.
— Mogę go zobaczyć? — Nie potrafiłam uwierzyć, w to co zaproponowałam.
Doktor pokiwał energicznie głową.
— Po cos kazałem do ciebie zadzwonić. To zaszczyt dla praktykanta, móc ujrzeć coś tak okazałego! 
Zawsze wkurzało mnie, jak mówił o nich, niczym o przedmiotach. Moim marzeniem, było pomóc tym stworzeniom, znaleźć jakieś wyjście dla obu ras i udogodnić nasze życie. Nie bez powodu na praktyki wybrałam te laboratorium. Choć musiałam się nieźle postarać, żeby móc dostać takową możliwość, uważałam, że było warto.
Nie spodziewałam się, że przyjdzie taki moment, w którym ponownie stanę z nim twarzą w twarz. Tęskniłam za nim bardzo, ale domagałam się, aby wciąż  przebywał z dala od Japonii i żył bezpieczniej niż tutaj. Jakaś część mnie pragnęła go zobaczyć, ale druga wiedziała, iż nie przyniosłoby to dobrych konsekwencji. Stałby się królikiem doświadczalnym, a ja bym musiała brać udział w tych eksperymentach.
Pan Yoshida prowadził mnie do izolatek. Kiedy znaleźliśmy się przed jedną z nich, poczułam jak opuszczają mnie wszystkie siły. Usiłowałam wmówić sobie, że w środku bytuje ktoś inny, nieznajomy.
— Spójrz i sama go oceń — zachęciła, otwierając pomieszczenie, które nie było zamknięte na żaden zamek. Oznaczało to, że nie mógł sam przebywać w środku.
Kiedy drzwi rozwarły się, moim oczom ukazali się strażnicy i osobnik, który faktycznie należał do przedstawicieli płci przeciwnej. Klękał zgarbiony na posadzce, będąc odwróconym do mnie plecami.
— Pozwólcie mu odwrócić się, żeby nasza praktykantka mogła na niego zerknąć — rozkazał, nie ułatwiając sytuacji.
Wiedziałam już, z kim miałam do czynienia. Wszędzie rozpoznałabym jasnowłosą głowę, pokrytą wiecznie tą samą fryzurą. Kiedy on na mnie spojrzał, powstrzymywałam się od drżenia. Nie mogłam się rozpłakać, musiałam być silna. Od tego zależał nasz dalszy los.
Serce zakuło mnie w piersi, kiedy Nishiki obdarzył mnie ciepłym i szczerym uśmiechem. Zauważyłam, jak jego oczy nagle poczerwieniały od łez, które usiłował powstrzymać. Nie widzieliśmy się od paru lat, ja zaczęłam nowe życie, chcąc pomóc członkom jego gatunku, a on pomimo wielkiego niebezpieczeństwa ponownie pojawił się w moim życiu. I choć cieszyłam się w duchu, zdawałam sobie sprawę, że jedyne co mu tutaj wyrządzę to tylko krzywdę.
Znowu spotkaliśmy się niespodziewanie. Podobnie jak w tysiąc dziewięćset sześćdziesiątym dziewiątym, kiedy stał z Eriko na werandzie u państwa Gakuhsów. Wtedy nasze życia doznały pewnego przełomu, on oswoił się z ludźmi, a ja zaakceptowałam egzystowanie z potworami. Więc czy i tym razem będziemy mogli liczyć na pewną zmianę, która zakończy nasze cierpienie? 







OD AUTORA: To jest chyba pierwsza notka, którą dodałam szybciej niż pozostałe. Zależało mi, żeby zdążyć z publikacją przed Nowym Rokiem i jestem normalnie z siebie dumna, że mi się to udało! Nie potrafię sobie przypomnieć, kiedy ostatnio pisało mi się cokolwiek z taką przyjemnością. Może dlatego, że w końcu dotrwałam do weselszych momentów? Musicie mi przyznać rację, że dotychczas pojawiały się w większość smutne sceny XD.
Nareszcie nasze gołąbeczki coś połączyło! Rzadko miałam okazję opisywać takie sceny, więc mam nadzieje, że moje starania nie poszły na marne. Sama bym schrupała takiego Nishiki'ego ;--;. Choć może on byłby pierwszy? XD Hehehe, chyba zrozumieliście żarcik.
Chciałabym życzyć wszystkim udanego Sylwestra (ja niestety swojego muszę spędzić w robocie) oraz szczęśliwego Nowego Roku! Dziękuję, że jesteście i mam nadzieje, że zostaniecie ze mną do końca <3